Warsztaty Manicuru Hybrydowego Indigo Nails 21.05.2016 Kraków

Warsztaty Manicuru Hybrydowego Indigo Nails 21.05.2016 Kraków

Sobotę 21 maja spędziłam na warsztatach w Centrum Szkoleniowym marki Indigo Nails w Krakowie. Uczestniczyć w nim mogłam dzięki zaproszeniu, które otrzymałam podczas Meet Beauty Conference. Bardzo ucieszyłam się z możliwości zdobycia wiedzy na temat prawidłowego wykonywania manicure'u hybrydowego. Tak na prawdę dla mnie to było praktycznie pierwsze profesjonalne spotkanie z hybrydami, nie mam za dużego doświadczenia w tym temacie. Hybrydy miałam już na paznokciach, ale sama ich sobie nie nakładałam. Spokojnie więc można nazwać mnie w tym temacie totalnym nowicjuszem. Nie zmienia to faktu, że bardzo mnie korci, żeby zaopatrzyć się w sprzęt i zacząć ozdabiać swoje paznokcie tą właśnie techniką.

No dobrze, może teraz powróćmy do warsztatów. Start zaplanowany był na godzinę 9:00 i co - oczywiście musiałam się spóźnić. Mimo, że jechałam na miejsce samochodem i prawie godzinę wcześniej wyjechałam to nie przewidziałam, że sobota jest dniem targowym i w okolicy ul. Szybkiej w Krakowie (tam znajduje się Centrum Szkoleniowe Indigo) będzie tabun ludzi i samochodów. Do tego moja nawigacja trochę mnie oszukała i tam gdzie mnie prowadziła był zakaz wjazdu. SIC! Żeby tego było mało to po zaparkowaniu samochodu, biegnąc pod wskazany adres okazało się, że nie jestem w stanie przejść labiryntu stworzonego z płotów i furtek. Od czego jednak są telefony! Udało mi się dodzwonić do Izy - instruktorki Indigo, która prowadziła nasze warsztaty i punkt 9:00 wpadłam do środka :P

Zrobiłam wielkie wejście, bo oczywiście tylko mnie brakowało, żeby zacząć warsztaty. Dostało mi się stanowisko na przeciwko Izy i skojarzyło mi się to z pierwszą ławką w szkole, do którego nikomu nie było spieszno ;) Dla mnie nie był to jednak problem, bo chyba jako jedyna nie wzięłam ze sobą lampy (bo nie mam :D) i nie wiedziałam za bardzo jak się zabrać do pracy. Moje miejsce wiązało się też z tym, że na mojej dłoni instruktorka demonstrowała krok po kroku jak zacząć manicure hybrydowy. Dla mnie bomba, bo chciałam jak najwięcej się nauczyć, a przecież bliżej już nie mogłam być ;) No, tylko wiązało się to z tym, że cały czas wszyscy na mnie patrzyli :P a ja przecież nieśmiała jestem i zamiast się schować gdzieś z tyłu to byłam na pierwszym planie.


Iza pomalowała moją prawą rękę, omawiając co robi krok po kroku. Demonstrowała przy tym produkty, które używała, i dlaczego akurat tak a nie inaczej
  • Po pierwsze trzeba było nadać kształt paznokciom i zmatowić płytkę paznokcia. Dostałyśmy do tego (każda swój) pilniczek 100/180 lub jeżeli któraś chciała - polerkę, a do skórek kopytko. Dziewczyny patrzyły początkowo co robi Iza z moją ręką, piłując przy tym swoje pazurki.
  • Nowością był dla mnie Acid Free Primer, który nakłada się jako pierwszą warstwę na paznokcie. Chroni od przed zapowietrzeniem się nakładanych później lakierów i pomaga lepiej wiązać nakładaną bazę do płytki paznokcia. Dostępny jest również kwasowy Primer, ale przeznaczony jest do mocno zniszczonej płytki paznokcia.



  • Następnie nakładana jest baza - bazę proteinową Iza nakładała na mój kciuk. Tam mój paznokieć rośnie do góry, podobno jest to sprawka tego, że mogłam mieć wybity ten palec (tu się mogę zgodzić, bo do wypadków w młodości miałam wielki talent). Baza ładnie się poziomowała, zrobiła ładną krzywą C i zamaskowała pionowe wygięcie paznokcia względem palca.



  • Iza wybrała kolor Macarena - odważny, neonowy róż, jako letni kolor na paznokciach prezentuje się super. Przyznam, że ilość kolorów dostępnych w Indigo jest imponująca! Na prawdę ciężko jest się zdecydować czym pomalować paznokcie ;) Lakiery Gel Polish są bardziej gęste niż pozostałe lakiery na rynku - podkreślała to instruktorka, przez co łatwiej jest malować nimi płytkę paznokcia. Lakiery nie rozlewają się, można uzyskać cienką warstwę bez prześwitów. Osobiście trochę mi zajęło, żeby nauczyć się ładnie rozprowadzić lakier. Jak dotąd malowałam paznokcie zwykłymi lakierami, które szybko schną i trzeba się spieszyć, żeby ładnie rozprowadzić go po płytce paznokcia. Przy lakierach hybrydowych mamy czas i nic nam nie schnie, a trzeba precyzyjnie rozprowadzić lakier, aby nie zalać skórek, bo inaczej dostanie się pod niego powietrze i lakier nie będzie się trzymał.

  • Na kolor nałożony został Dry Top, który nie musi być już przemywany cleanerem, co jest bardzo wygodne i oszczędzamy czas. 


  • Na koniec na skórki wokół paznokci Iza zaaplikowała oliwkę Indigo, która powiem Wam pachnie pięknie :) Zresztą jak cała kolekcja pielęgnacyjna marki.





  • Serdeczny palec prawej ręki Iza ozdobiła mi wzorkiem sugar effect - czyli biały żel do zdobień, który posypuje się kolorowym akrylem. U mnie był to akryl z White Collection, używany do stylizacji ślubnych.


Miałyśmy dostęp do wszystkich produktów Indigo, więc na prawdę było w czym wybierać. Mogłyśmy próbować wszystkiego na swoich paznokciach, a jak nam się nasze skończyły to dostałyśmy wzorniki. W trakcie kiedy malowałyśmy swoje paznokcie, Iza demonstrowała nam na swoim wzorniku krok po kroku jak zrobić konkretne zdobienie mi.in. ombre pionowe, poziome, glass, sugar, metal manix effect, jak uzyskać efekt syrenki, holo, jak odbić folię transferową, mogłyśmy również przedłużyć swoje paznokcie, jeżeli ktoś chciał.


Na szkoleniu nie zdejmowałyśmy hybryd, ale instruktorka omówiła z nami techniki tj. usuwanie Remover'em lub frezarką, ale tutaj już trzeba uważać, żeby niesfrezować oprócz lakieru również płytki paznokcia. Tak na prawdę przy niepoprawnym ściąganiu hybryd można sobie uszkodzić/zniszczyć paznokcie. Nie wolno zdejmować "na siłę" lakieru kopytkiem lub po prostu ciągnąć za lakier jeżeli odchodzi, bo grozi to uszkodzeniem paznokci! Jeżeli rozpuszczamy lakier hybrydowy to używajmy do tego Remover'a a nie czystego acetonu, będzie łagodniejszy dla paznokci. Należy postępować zgodnie z instrukcją, czyli owinąć paznokcie wacikiem nasączonym Remover'em i odczekać 8 -10minut. Następnie usunąć resztki lakieru przy pomocy kopytka ceramicznego Indigo. Paznokcie wyrównać polerką lub bloczkiem.





W ozdabianiu paznokci ogranicza nas chyba tylko nasza wyobraźnia - no i może zdolności, ale lakierami można wyczarować na prawdę wszystko!

Poniżej niektóre wzorniki, które pokazywała nam Iza. Wyglądają extra! Warsztaty trwały do 15:00, wtedy już każda miała piękne mani  i wypróbowane większość efektów jak nie na swoich paznokciach to na wzornikach. Całe byłyśmy w brokacie i wszystko w okół się świeciło, ale było warto :)


Na zakończenie każda dostała dyplom ukończenia szkolenia. Jestem bardzo zadowolona, że mogłam uczestniczyć w warsztatach, nauczyłam się na prawdę dużo i do tego w każdym momencie pracy można było się skonsultować czy robi się dany etap poprawnie. Jedyne co mi brakowało to długopis i kartka papieru, żebym mogła sobie notować, bo ogrom wiedzy mnie trochę przytłoczył. Musiałam co chwilę się upewniać czy dobrze robię i czegoś nie pomyliłam.


Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z warsztatów. Atmosfera była świetna, nikt nie bał się zapytać jeżeli czegoś nie wiedział - w tym przypadku ja :) Na szkoleniu mieliśmy do dyspozycji wszystkie produkty jakie są w asortymencie Indigo. Na własnych paznokciach i wzornikach mogłyśmy wypróbować lakiery i metody zdobień, a wszystko to pod czujnym okiem instruktorki. Iza pomagała nam i doradzała patrząc co tworzymy na swoich paznokciach, żadne pytanie nie zostało bez odpowiedzi :) Z punktu osoby, która dopiero zaczyna przygodę z hybrydami mogę powiedzieć, że zaoszczędziłam masę czasu, który musiałabym poświęcić na przeglądanie tutoriali. Na szkoleniu w Krakowie były również dziewczyny, które hybrydy robią od lat, ale i one ze szkolenia były bardzo zadowolone. Poznały wiele nowych technik zdobień i do tego nie ma to jak wysłuchanie porad doświadczonej instruktorki. Osobiście polecam Wam szkolenia Indigo, myślę, że każdy uczestnik wyjdzie z nich bogatszy o praktyczną wiedzę :) Jeżeli jesteście zainteresowane to zachęcam do zapoznania się z ofertą szkoleniową oraz warsztatową Indigo, które organizowane są w kameralnych grupach 10 - 15 osobowych


Jestem bardzo ciekawa na jakich hybrydach pracujecie Wy i jakiej lampy używacie do ich utrwalania? :)
Książka - Japonki nie tyją i się nie starzeją + egzemplarz dla Was!

Książka - Japonki nie tyją i się nie starzeją + egzemplarz dla Was!

Przed przeczytaniem tej książki spodziewałam się, że znajdę w niej głównie temat pielęgnacji i kosmetyków, tak jak to było w przypadku Sekretu Urody Koreanek. Czy tak było? Jeżeli chcecie się dowiedzieć to zapraszam dalej. Jeśli zaś chcecie przed poznaniem mojej opinii sami przeczytać książkę to zapraszam na sam koniec postu, gdzie znajduje się szybki konkurs, w którym do wygrania jest egzemplarz tejże książki. Oczywiście po przeczytaniu zapraszam do z powrotem  do  mojej krótkiej recenzji ;)


Książka napisana jest z perspektywy mieszkanki Japonii, która wyjechała do USA. Porównuje nawyki żywieniowe w tych dwóch krajach i zwraca uwagę również na styl życia. Nie da się ukryć, że przetworzona żywność jest główną przyczyną złego odżywiania krajów rozwiniętych (że tak to nazwę). Autorka opisuje swój pierwszy wyjazd do Stanów i zderzenie z fast foodami, czego skutkiem było przybranie na wadze 12kg. Po czasie wraca z powrotem do Japonii, mieszka i jada z rodzicami i powraca do swojej pierwotnej wagi.

W książce znajdziemy sporo nazw produktów używanych w kuchni japońskiej. Powiem szczerze, że moja wiedza przed przeczytaniem była skromna. Znałam sushi i ramen, które lubię i mi smakują. Jednak jest to tylko malutka część tego co można w Japonii spróbować. Pod tym względem książka mi się podobała. Ostatnimi czasy lubimy z narzeczonym oglądać relacje z podróży do Japonii i po cichu marzymy, żeby tą część świata kiedyś zobaczyć na własne oczy.


Według mnie za dużo było w treści "suchych danych", procenty, liczby, które miały nadać książce bardziej naukowy wyraz, a dla mnie były takimi zapychaczami. Często powtarzano jakieś zdanie w tekście, można wręcz stwierdzić, że go wałkowano co drugi akapit. Nie jestem też mistrzem stylistyki, ale niektóre zdania brzmiały śmiesznie i to chyba wina przekładu. Nie mniej jednak książkę czytało się szybko.


Każdy może mieć inne odczucia i co innego jest dla niego ważne, dlatego najlepiej przekonać się osobiści o czym i jak jest napisana książka :) Dlatego jedna przeznaczona jest dla Was!

Jeżeli chcecie wygrać książkę "japonki nie tyją i się nie starzeją" - zapraszam do zgłoszenia się poprzez formularz, który znajduje się na końcu tego wpisu :)

Konkurs przeznaczony jest dla obserwatorów bloga, wystarczy kliknąć przycisk "Dołącz się do tej witryny", który znajduje się po prawej stronie. Konkurs trwa do 1 czerwca, do 5 czerwca podam zwycięzce. Nagrodę wysyłam tylko na terenie Polski, na swój koszt.



EDIT
Konkurs wygrywa: Gocha P - najbardziej spodobała mi się jej odpowiedź na pytanie :)


Nowości Kwietnia 2016

Nowości Kwietnia 2016


Już za połową maja, a ja sobie pomyślałam, że może czas na nowości minionego miesiąca. W kwietniu sporo kosmetycznych nowości wpadło w moje ręce. Wybrałam się na Wieczór Naturalnego Piękna do salonu Organique.  Jeżeli ktoś jest z Krakowa to widziałam, że tym razem wydarzenie będzie w czwartek w Galerii Kazimierz.


W kwietniu wybrałam się również na targi LNE. Co na nich kupiłam możecie zobaczyć w TYM poście. Wejściówkę udało mi się wygrać w konkursie beautybook.pl, oprócz biletu na LNE wygrałam lakier OPI z limitowanej kolekcji Coca Cola. Wcześniej nie miałam lakierów marki OPI i cieszę się, że mogę go wypróbować. Miniaturowa maskotka misia jest urocza :)


Bardzo chciałam wypróbować podkład mineralny, ale nie mogłam się zdecydować co do koloru. Napisałam e-mail z pytaniem do Costasy z prośbą o jakieś wzorniki/ próbki w celu dobrania odpowiedniego odcienia do mojej skóry. Pani Aleksandra była bardzo pomocna i dobrała do mnie trzy odcienie: Barely Buff, In The Buff, Popcorn. Testuję je intensywnie i już niedługo pojawi się recenzja :)


Widziałam, że paczka ze sklepu Kalina zrobiła spore zamieszanie. Sklep internetowy ogłosił na swoim fanpage'u akcję, gdzie napisali "Wybierzemy kilkadziesiąt blogerek, które otrzymają od nas darmowe paczuszki z próbkami i kuponami rabatowymi ". Zawartość paczki możecie zobaczyć poniżej, zgadza się próbki są i rabat niby też. Zgłosiłam się do otrzymania paczki i wykonałam warunki zgłoszenia. Wiedziałam, że mam otrzymać próbki, jednak miałam nadzieję, że będą one bardziej zróżnicowane i szczerze, że będzie ich trochę więcej. No, ale cóż...;)


Kwietniowe zakupy w drogerii Pigment - wykorzystałam swój rabat - 20%. Mydło Yope bez którego nie wyobrażam sobie już mycia rąk :) Zachwalany, naturalny płyn do płukania ust z Sylveco, żel pod prysznic z EC Laboratorium i mały, kieszonkowy suchy szampon Batiste w moim ulubionym wiśniowym/czereśniowym? zapachu. Dodatkowo dostałam próbki kremów Resibo - zdecydowanie bardziej spodobała mi się wersja odżywcza kremu oraz krem z Make Me Bio Orange. Przyznam, że wolę wersję różaną, zapach pomarańczowego kremu mnie męczył.


Paczkę z MultiSub opisywałam Wam w TYM poście.


Najwięcej jednak kosmetyków otrzymałam z Meet Beauty. Ogrom prezentów jakie dostaliśmy od sponsorów/partnerów konferencji jest dla mnie niesamowity :) Już nie będę Was zanudzać wypisywaniem szczegółowo co znajdowało się w paczkach, bo wszystko znajdziecie w TYM poście. 


Żurawinowy krem pod oczy Face Rejuve - Norel Dr. Wilsz

Żurawinowy krem pod oczy Face Rejuve - Norel Dr. Wilsz

Wiele pozytywnych recenzji produktów marki Norel przyczyniło się do tego, że chciałam sprawdzić jak się będą u mnie sprawować. Szukałam ich kosmetyków stacjonarnie w Krakowie, ale niestety nigdzie nie udało mi się ich znaleźć. Do zakupu skusiła mnie w końcu, otrzymana zniżka do Douglasa. Zastanawiałam się nad serią z kwasami, jednak patrząc na moje zapasy, widziałam, że najrozsądniej będzie kupić krem pod oczy, który mi się wtedy kończył. Postawiłam więc na serię żurawinową, jako, że mam problem z naczynkami. Krem zaczęłam używać w marcu, zużyłam już 2/3 opakowania, więc czas na recenzję.


W składzie znajdziemy:
  • ekstrakt z owoców żurawiny (źródło stabilnej witaminy C) - rewitalizuje, stymuluje syntezę kolagenu, neutralizuje wolne rodniki i wzmacnia naczynka krwionośne. Lekko rozjaśnia naskórek;
  • olej z pestek winogron (bogate źródło kwasów NNKT, głównie kwasu linolowego, witamin E, C i beta karotenu) - wygładza, regeneruje i nadaje skórze sprężystość;
  • żeń-szeń brazylijski (bogaty w aminokwasy, saponiny, witaminy A, E, K, kwas pantotenowy) – wzmacnia skórę, redukuje cienie i opuchliznę pod oczami;
  • PEPHA®-TIGHT (ekstrakt z alg, pullulan) – wygładza zmarszczki, poprawia napięcie i elastyczność skóry, pobudza fibroblasty do produkcji kolagenu;
  • witaminę E – regenerują naskórek, chronią go przed destrukcyjnym działaniem wolnych rodników;
  • hialuronian sodu –  głęboko nawilża i trwale wiąże wodę w naskórku.
Na stronie Norel znajdziemy informację:  Delikatna emulsja o nadzwyczajnych własnościach regenerujących i rozświetlających skórę wokół oczu, polecana po 30 roku życia. Bezzapachowa, o bogatej konsystencji i doskonałej wchłanialności. Liftinguje i redukuje zmarszczki mimiczne, poprzez rozluźnienie mikronaprężeń w skórze (botox like). Unikalna receptura skutecznie spowalnia procesy starzenia, skóra odzyskuje jędrność, elastyczność i promienny wygląd.



Krem zapakowany był w kartonowe pudełko, w którym znajdowały się dodatkowo próbki kremów z serii Face Rejuve. Bardzo fajny pomysł, aby zainteresować klienta pozostałymi produktami marki. Sam krem zamknięty jest w szklanym opakowaniu z dozownikiem z pompką. Tak to wygląda, a teraz co o nim sądzę i jak się u mnie sprawdz(a)/ił.


Zacznę może może od minusów. Pierwszy tyczy się właśnie szklanego opakowania, na pierwszy rzut oka wygląda elegancko i solidnie. Niestety szklane opakowanie ma zasadniczą wadę, a mianowicie jest ciężkie. Jeżeli podróżujemy, to na pewno jest to niewygodne, jeżeli natomiast krem stoi tylko na półce to problemu pod tym względem nie ma. Kolejnym rozczarowaniem na samym początku przy zdjęciu zatyczki było to, że zatyczka pękła i na dodatek zdarło się sreberko przy dozowniku (chciałam to pokazać na zdjęciu, ale nie zzoomowało mi dobrze). Rozczarowała mnie pompka, na początku myślałam, że się zepsuła i nie chciała w ogóle działać, jakoś siłą się udało ją uruchomić. Teraz ilekroć chcę zdjąć zatyczkę z kremu to odkręca mi się całe opakowanie, co jest irytujące. W końcu po to jest dozownik z pompką, żeby się nie dostawało do środka powietrze.




Jeżeli chodzi o konsystencję to tak jak nazwał to producent jest to bardziej emulsja niż krem. Jest bardzo delikatna, ma lekko różowy kolor i jest praktycznie bezzapachowa - gdy się dobrze w wąchamy to czuć delikatny, świeży zapach . Co do wchłaniania to potrzebuje chwili, żeby się całkowicie wchłonąć, dlatego gdy rano się spiszę to jest to trochę irytujące. Szczególnie, że po nałożeniu od razu korektora, ten zwyczajnie się roluje. Muszę jednak zaznaczyć, że jako krem na noc jest świetny. Po nałożeniu pod oczy czuć lekkie chłodzenie. Po nałożeniu kremu wieczorem, rano skóra pod oczami jest nawilżona, lekko napięta i wypoczęta. Oczywiście nie oczekuję od kremu czarów typu - zlikwidował zmarszczki i tego typu bajki. Tego krem zrobić nie może, od tego jest chirurg ;) Krem jednak może wpłynąć na nawilżenie skóry, a to przekłada się na jej wygląd i napięcie. Czy wpłynął na kolor skóry? Nie jest to spektakularne wybielenie, ale jestem zadowolona z efektu.



Podsumowując z działania kremu jestem bardzo zadowolona, jedynie opakowanie jest dla mnie nietrafione. Czytałam, że nie tylko ja mam problem z odarciami sreberka i pękniętą zakrętką. Myślę, że producent mógłby zamknąć krem w innych opakowaniu, ale oby nie zmieniał składu :)
Denko kwiecień 2016

Denko kwiecień 2016

Warsztaty Tołpy podczas Meet Beauty utwierdziły mnie, że comiesięczne rozliczenie zużytych kosmetyków jest bardzo przydatne. Do czego? Mobilizuje do otwierania jednego kosmetyku z danej "kategorii", a nie kilku na raz. Przez co zużywam cały produkt do końca - chyba, że mi ewidentnie nie służy, wtedy szukam dla niego nowego domu ;) Samo spisanie denka tutaj na blogu, mobilizuje mnie do wydania o nim opinii, którą najlepiej jednak wydać po całkowitym wykończeniu kosmetyku. Mogę go wtedy spokojnie polecić Wam i zapamiętać by sięgnąć po niego w sklepie. Bywa też i tak, że dany produkt był ok, ale będę szukać czegoś lepszego.


Spodobało mi się oznaczanie zużytych produktów kolorami, więc zastosuję to u siebie. Wyglądać to będzie tak:

kolor zielony - kupię ponownie
kolor żółty - może kupię
kolor czerwony - nie kupię 

1. Krystaliczne mydło pod prysznic i do kąpieli, Ziaja Capuacu.
 Zapach był dla mnie męczący i dałam go do zużycia narzeczonemu.

2. Mydło Yope, wersja wanilia cynamon.
Recenzję mydła możecie znaleźć TU. Bardzo polubiłam się z tymi mydłami.

3. Arbuzowy żel pod prysznic, Apis.
Pisałam o nim już recenzję - znajdziecie ją TU. Zapach był świetny!

4. Cukrowa pianka peelingująca do ciała, Organique w wersji pinacolada.
Zapach był super, bardzo przyjemnie mi się używało pianki a do tego dla mnie jest niesamowicie wydajna.


5. Upiększający olejek do ciała w sprayu, Garnier.
Dostałam go na Święta. Aplikacja dzięki sprayowi jest bardzo wygodna. Nawilżenie było przeciętne, ale za to zapach był niesamowity! 

6. Płyn mincelarny, Biolaven.
Zmywał makijaż przyzwoicie. Zapach lawendy jednak jest tu mocno dominujący, stwierdziłam, że fanem lawendy jednak nie jestem. Pienił się lekko podczas przecierania twarzy, co mnie irytowało.

7. Szampon do włosów bananowy, The Body Shop.
Zawsze chciałam go wypróbować. Zapach jest bananowy, a dokładniej jak zmiksowane banany. Zupełnie inny niż Kallos. Włosy po szamponie błyszczały i były przyjemne w dotyku. Jedynym minusem jest cena.

8. Odżywka do włosów, Isana.
Stosowałam tylko na końcówki, nie nakładałam od nasady głowy. Po użyciu łatwiej się rozczesywało włosy, jednak nie planuje powrotu do niej.

9. Oliwkowy dezodorant bez soli glinu, Ziaja.
Mam mieszane uczucia, nie wiem jak go ocenić. Zapach ma świeży i przyjemny.


10. Woda perfumowana Lolita Lempicka.
Bardzo lubię ten słodki zapach i uroczy flakon w kształcie jabłka. 

11. Pomadka do ust Eveline.
Nie zużyłam jej do końca, po prostu przyszedł już jej czas ;) Efekt porządków w kolorówce.
Dla mnie promocja -49% w Rossmannie już się zakończyła ;)

Dla mnie promocja -49% w Rossmannie już się zakończyła ;)

W Rossmannie trwa właśnie trzeci, ostatni etap promocji -49% na kosmetyki kolorowe a dokładnie na pomadki i lakiery. Całą rozpiskę wraz z moimi propozycjami i lista zakupów znajdziecie w TYM poście. Do 9 maja macie czas, jeżeli chcecie upolować coś w obniżonej cenie (pomadki, lakiery).

Jestem z siebie dumna, że nie uległam pokusom i nie powkładałam do koszyka rzeczy pod wpływem impulsu, tłumacząc się, że przecież okazja, wszystko połowę taniej. Udało mi się zostać przy tym co sobie założyłam kupić. Zrezygnowałam nawet z kupna tuszu Wake Me Up z Rimmela. Stwierdziłam, że mam zapas i szkoda, teraz wydawać pieniądze na następny w kolejce. 

Nie wiem czy w tej edycji promocji panował dziki szał i kosmetyki były upaćkane w szafach. Do Rossmanna wybrałam się w pierwszy dzień trwania promocji i do tego rano, więc wszystko wyglądało w miarę normalnie.


Mam słabość do wszelakich pomadek do ust, więc zaplanowałam, że kupię Lip Smacker'a i to jeszcze w edycji z Frozen :D Wzięłam w końcu wersję Vanilla Mint.  Kolejna pomadka, która zginie gdzieś w czeluściach torebek i kurtek ;)


Preparat do usuwania skórek z Sally Hansen, już nawet zdążyłam użyć - niedługo napiszę o nim coś więcej.


Na pierwszym zdjęciu widzicie jeszcze pomadkę z Astora, ale to nie dla mnie, tylko dla mamy ;)

A jak Wasze promocyjne zakupy?
Co przywiozłam z Meet Beauty Conference 2016 :)

Co przywiozłam z Meet Beauty Conference 2016 :)

W minioną sobotę, 23 kwietnia odbyła się konferencja Meet Beauty, więcej o samym spotkaniu przeczytacie w poprzednim poście. Do domu przywiozłam mnóstwo upominków, obładowana siatami jechałam w pociągu jak przekupa na targ ;) Teraz czas zdradzić co dobrego się w tych wszystkich torbach i torebkach znajduje. Nadmienię jeszcze, że z wieczorem z dworca PKP odbierał mnie narzeczony, jak zobaczył mnie taką obładowaną to za głowę się chwycił :P Stwierdził, że w łazience już dawno nie ma miejsca i teraz to chyba nie kupię nic do końca roku - taaaa jasne ;)




Nie umieściłam już tu zdjęć złotej torby Indigo i fioletowej zBlogowani, bo po prostu nie mieściły mi się w kadrze. Na zdjęciach we wcześniejszym poście torby się przewijają. Przyznam, że obi były bardzo pakowane ;) Chciałam jeszcze nadmienić, że nie spodziewałam się tak dużej ilości kosmetyków, które dostałam. Wiedziałam, że coś tam dla nas jest przygotowywane, ale ilość mnie powaliła. Dla mnie sama możliwość bycia na Meet Beauty, spotkanie osób, które też jak ja prowadzą bloga i uczestniczenie w panelach tematycznych już mnie ogromnie cieszyła.


Na pierwszy ogień zawartość złotej torby od Indigo :)
  • Zestaw lakierów (są to zwykłe lakiery, nie hybrydy) w różnych odcieniach czerwieni - widziałam u dziewczyn, że był jeszcze nude i kolor set. 
  • 2 zapachy do samochodu
  • Krem do rąk wersja Raspberry Love i balsam do ciała wersja Luxurious perfume scents
  • Serum do paznokci
  • 3 próbki perfum
  • Stoisk próbek balsamów do ciała
  • Masło shea w wersji Luxurious perfume scents + polerka - do wykonania zabiegu który pokazywany był podczas warsztatów Indigo
  • Lakier Nail Therapy - Czy wy też macie 3/4 tej odżywki?
  • Lakier Nano Ceramic
  • Mały krem do rąk
  • Olejek arganowy do ciała
  • Złota smycz
  • Na warsztatach dostaliśmy wydrukowane materiały w postaci książeczki i długopis ;) 
Markę Indigo kojarzałyam wcześniej tylko z lakierów do paznokci i zaskoczył mnie, aż tak bogaty asortyment marki.  

Na stoisku od Lirene dostaliśmy urocze zawiniątko w którym znajdowały się trzy miniatury kosmetyków: żurawinowy peeling cukrowy, krem do stóp 5in1 oraz kremowy żel do mycia twarzy. Osoby, które uczestniczyły w warsztatach dostały nowy fluid do twarzy No Mask - dostałam najjaśniejszy odcień 01 oraz physio-micelarny żel do oczyszczania twarzy. 

Bardzo chętnie wypróbuję podkład. Pamiętam, że podczas warsztatów Lirene, Pani Ania wspomniała, że najpopularniejszym kolorem wśród Polek jest odcień 02, ciekawe jest, że wszystkie dostałyśmy odcień 01 ;)



Dla uczestników warsztatów Tołpa przygotowała upominek w postaci: peelingu do rąk, płynu micelarnego oraz odżywczego kremu - kokon do rąk. W torbie dla każdego uczestnika znalazłam jeszcze nowość - krem BB.

Z Tołpy używałam wcześniej kremy, ciekawe jak się sprawdzą te produkty.


Na stoisku Glov można było się poczęstować mini rękawicą do demakijażu. Znam ją już i pisałam o niej TU. Dla mnie to bardzo przydatny gadżet, szczególnie podczas wyjazdów. Ciekawa jestem wersji standardowej, a już szczególnie uroczo prezentują się kolorowe rękawice.


W torebce od Golden Rose znalazłam lakier z nowej serii ICE CHIC w kolorze nr 45 oraz pomadkę z serii SHEER SHINE w kolorze nr 30. Widziałam, że marka przygotowała różne warianty kolorystyczne dla nas. Mój bardzo mi się podoba :)


Na stoisku od marki Palmer's dostałam mini wersje balsamów nawilżającego dla skóry suchej oraz brązującego oraz kilka próbek. Dodatkowo do testów dostałam balsam do ust i zapachu czekoladowym. Super! Wcześniej nie miałam okazji testować produktów tej marki, a zapachy bardzo do tego zachęcają.


Marka Annabelle Minerals nie była obecna na konferencji, ale przygotowała dla wszystkich uczestników niespodziankę - swoje produkty:
  • Podkład mineralny matujący w odcieniu GOLDEN FAIR
  • Róż mineralny w kolorze ROSE
  • Puder ROZŚWIETLAJĄCY
  • Cień mineralny VANILLA
Kosmetyki mineralne ostatnio są bardzo popularne, z marką Annabelle Minerals nie miałam wcześniej do czynienia, także bardzo się cieszę, że ich produkty znalazły się w moich rękach :)


Do stoiska maki Pilomax na badania skóry głowy niestety się nie dostałam, ale dzięki uprzejmości pań, które to stoisko obsługiwały dostałam na końcu produkty do testowania :) 
  • Szampon głęboko oczyszczający
  • Maska Henna i Aloes WAX
  • Szampon i Odżywka niby dla włosów farbowanych, których nie mam, ale będą dobrze włosy regenerować
  • Mini wersję maski Henna WAX.
Nie miałam wcześniej produktów marki Pilomax. Podzieliłam się z bratem, zobaczymy czy będzie z nich zadowolony i zaczną mu wyrastać baby hair ;)


Torba od Bielendy zawierała nawilżający balsam do ciała, fluid matujący w odcieniu naturalnym, pomadkę do ust oraz maseczkę dotleniająco - nawilżającą.


Siatka ze stoiska Schwazkopf, gdzie niestety też nie załapałam się na badanie włosów, wygląda następująco:
  • Serum GLISS KUR
  • Puder dodający objętości Got2b
  • Ekspresowa odżywka regenerująca GLISS KUR
  • Lakier nadający objętość Got2b
  • Eliksir z pielęgnacyjnymi olejkami do codziennego stosowania GLISS KUR
Lakier do włosów szczególnie mnie cieszy, bo powiem szczerze żadnego w domu nie miałam ;) 

Pokaźna ilość - prawda? :D 
Dziękuje jeszcze raz! Było extra! :* 
Copyright © 2014 Not Too Serious Blog , Blogger
Icons made by Freepik from www.flaticon.com is licensed by CC 3.0 BY